Częstym mottem sportowców na całym świecie jest hasło no pain, no gain (w dosłownym tłumaczeniu: nie ma bólu, nie ma zysku; w przenośni: bez pracy, nie ma kołaczy). Z jednej strony sugeruje ono, że sport musi boleć i wytrwają w nim tylko ci, co są na to wytrzymali. Jest w tym oczywiście sporo racji, ponieważ trening to wiele wyrzeczeń oraz momentów przekraczania swoich granic (w tym również progów bólowych). Niebezpieczne jest jednak to, co sygnalizuje to hasło z drugiej strony.
Niebezpieczne stereotypy o byciu twardym
Jest to przekonanie, że aby odnosić sukcesy trzeba być twardym, nie dając po sobie poznać oznak słabości. Dlaczego może to być niebezpieczne? Ponieważ takie przeświadczenie może prowadzić do wytworzenia takich stereotypowych postaw, jak:
- Ignorowanie drobnych urazów.
- Postrzeganie szukania pomocy medycznej jako zbytnie rozpieszczanie się.
- Podejście, że rywalizowanie z kontuzjami i bólem wyrażają prawdziwy zapał i motywację.
- Trenowanie i branie udziału w zawodach mimo kontuzji i bólu, nie traktując tego jako możliwy powód rezygnacji.
- Traktowanie lekarzy, fizjoterapeutów i trenerów jako ekspertów, którzy mają sprawiać, żeby można było rywalizować mimo złego stanu zdrowia.
- Postrzeganie środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych jako normę w celu osiągania lepszych wyników.
- Poświęcenie się idei, że należy ponieść koszta dążenia do doskonałości.
- Nazywanie każdego sportowca (w tym siebie) mianem słabego, jeśli nie chce tej ceny zapłacić.
Powyższe przekonania są związane z funkcjonującą w sporcie kulturą ryzyka (culture of risk). Wynika ona z tego, że sportowiec pod presją kibiców, mediów, sponsorów, a często klubu i bliskiego otoczenia, powinien brać udział w zawodach i dawać z siebie wszystko, nieważne co by się działo. Inaczej może stracić swoją pozycję, zostać skrytykowany i porównany do słabeuszy.
Myślenie długoterminowe
Prawda jest natomiast taka, że wchodząc w tę narrację no pain, no gain bardzo łatwo zacząć traktować swoje odczucia, ciało i całe biologiczne funkcjonowanie w sposób czysto instrumentalny. Grozi to myśleniem o swoim organizmie niemal jako sprzęcie sportowym. Taki sportowiec jest gotowy go wykorzystać do granic, trenować nawet z kontuzjami, byle osiągnąć sukces. I zapomina, że tak naprawdę ten organizm to jest wszystko, co ma dane. To ciało ma mu służyć przez całe życie. Nie tylko do treningu i zawodów, ale również na co dzień i długo po zakończeniu kariery sportowej. Warto więc je doceniać i dbać o nie regularnie.
To czym jest ta twardość mentalna?
Podejście no pain, no gain wcale więc nie świadczy o twardości mentalnej. Osoby, które nie mówią na głos o swoich bólach i odczuciach często zachowują się tak dlatego, że nie chcą pokazać swoich słabości – wstydzą się, mają związane z tym lęki i obawy. Wcale nie są pewne siebie. Jest to raczej rodzaj kamuflażu, reakcji pozorowanej. Pewna siebie osoba nie musi bowiem nic ukrywać, wręcz przeciwnie. Idąc za słowami prof. Jana Blecharza* – osoby twarde psychicznie to te, które potrafią rozpoznać i wyrazić swoje potrzeby oraz szukać wsparcia społecznego, kiedy go potrzebują.
Uważaj więc na motywy typu dążenie do doskonałości ponad wszystko czy hasła, że bez bólu, nie ma efektów. Życiowe sukcesy można osiągnąć dużo rozsądniejszą drogą w perspektywie długoterminowej. Chociażby poprzez podążanie za swoim organizmem, odpowiednie dobieranie metod do potrzeb i posiadanie wsparcia. I rzeczywiście, bez pracy nie ma kołaczy, ale z bólem nie ma zdrowia, szczęścia i sukcesów życiowych.
Tekst powstał w oparciu o książkę Jana Blecharza Sportowiec w sytuacji urazu fizycznego (2008).
*Profesor Jan Blecharz jest psychologiem sportu i fizjoterapeutą. Pracował między innymi z Adamem Małyszem – to między innymi dzięki temu duetowi rozpowszechniła się psychologia sportu w Polsce. Dziś związany między innymi z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. Jest również ekspertem od pracy nad psychiką w procesie rehabilitacji i wracania do sportu po kontuzji.
Dodaj komentarz